piątek, 29 stycznia 2010

Mała czerwona książeczka

Czyli jak Alliance Française zawstydził Polsat.


Wczoraj odbyły się ostatnie w tym semestrze zajęcia z francuskiego. Napisałam jakiś teścik (najlepiej w grupie, hehe), zrobiliśmy jakiś quiz, żeby pani professeur sprawdziła teściki, a potem poszliśmy na drinki.

Nowa dyrektorka AF przyleciała po iluśtamletnim pobycie w USA i przywiozła stamtąd wynalazek w postaci paszportów: taka mała książeczka, w której znajduje się informacja o liczbie ukończonych przez mnie kursów. 

Voilà, c'est ça:


Tłumaczenie dla diaspory norweskiej:

Rozumie i potrafi stosować podstawowe zwroty mowy potocznej i wyrażenia mające na celu przekazanie informacji określonego typu. Potrafi przedstawić siebie i kogoś, odpowiedzieć na pytania natury osobistej, takie jak: miejsce zamieszkania, co posiada, kogo zna. Potrafi prowadzić prosty dialog, jeżeli interlokutor mówi wolno, wyraźnie i potrafi być pomocny w sferze językowej.

Tak więc, mówcie do mnie wolno i wyraźnie, bądźcie pomocni, a ja wam powiem, co mam i kogo znam :D 

A przynajmniej jeśli chodzi o francuski, bo po polsku i angielsku i tak gadam jak najęta, wyrzucając z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego.

Tak czy siak, zapisałam się już na początku stycznia na kolejny semestr, tzw. Beginner B. Mam nadzieję, że dam radę zrobić już w czerwcu certyfikat. Moja nauczycielka mówi, że jak utrzymam obecne tempo, to szybko osiągnę wysoki poziom językowy. O nie, nie mam zamiaru utrzymać obecnego tempa, chcę je podwoić! W ostateczności mogę zaledwie zawstydzić i podnieść o połowę.

Bonne journée, chers Guerriers!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz