czwartek, 2 czerwca 2011

Dziecko i dorosły

Z lekkim poślizgiem, ale muszę.

Z racji wczorajszej niedyspozycji mentalno-szyjnej notka okolicznościowa na Dzień Dziecka pojawia się z lekkim opóźnieniem, ale lepiej późno niż wcale (chyba?).

Często słyszę od wielu ludzi dorosłych, że chcieliby wrócić do czasu dzieciństwa. Młodzież w wieku nastoletnim z dumą ogłasza, że nie są już dziećmi. Wokół dzieciństwa narosło wiele mitów, wyolbrzymień, wyobrażeń i tęsknot, ale ja totalnie nie wiem, czemu.

Jeśli chodzi o fakty, to nie wspominam swojego dzieciństwa jako coś ekscytującego. Nie było ani mega szczęśliwe i beztroskie (głównie z powodu licznych kontuzji), ani złe, bo miałam to szczęście wychować się w domu z ogrodem na przeuroczym szczecińskim Pogodnie, w otoczeniu rodziny, podwórkowych dzieciaków (których rodzice bawili się przed laty na podwórku z moimi) i zwierzaków. Nie sprawiałam kłopotów w szkole (moje ADHD ujawniło się dopiero w wieku nastoletnim), chociaż szkoły nie cierpiałam.

Dużo zadów i walet, nic szczególnego, dzieciństwo jakich wiele.

Ale dlaczego, do jasnej Anielki (z ukłonami w stronę A., to tylko figure of speech) miałabym za tym okresem tęsknić? Za tym, że muszę wstawać na 8 do szkoły? Za tym, że muszę robić, co mi każą dorośli? Że spędzam fafnaście godzin dziennie w szkole i noszę ciężki tornister w tę i nazad?

Przyznam, że fajnie było mieć 2 miesiące wakacji, ale nie histeryzujmy, aż tak za latem nie przepadam (właściwie to go wręcz nie lubię, ale o tym inną razą), żeby tęsknić za 2 miesiącami nicnierobienia w największe upały. Jeżeli jechałam na wakacje, to na 2-3 tygodnie na obóz/kolonie - czyli w sumie to samo co teraz, biorę urlop na 2 tygodnie i jadę. Na dodatek mam większe możliwości, bo mogę sobie sama zabukować lot i hotel w dowolnym miejscu ;)

Fakt, że rodzice dbali i takie rzeczy jak wikt i opierunek. Ale czy to oznacza, że jako dziecko nie miałeś swoich trosk i obowiązków? Ja np. pomagałam mamie nosić zakupy, zamiatałam chodnik przed domem, zgarniałam liście z dachu garażu (bo i tak tam regularnie właziłam w celach rozrywkowych), pomagałam zrywać jabłka w ogrodzie jesienią, a przecież musiałam też chodzić do szkoły, odrabiać lekcje i nierzadko biegać na zajęcia pozalekcyne. Nie nudziłam się nigdy i myślę, że proporcje pracy do przyjemności w moim dziecięcym życiu były zbliżone do tych w życiu dorosłym. Jeżeli w twoim przypadku było inaczej, to przykro mi to mówić, ale twoje dzieciństwo nie było takie szczęśliwe.

To prawda, że te wszystkie rzeczy "dozwolone do lat 18-tu" były fajne. Ja np. bardzo lubiłam jeździć na rowerze, wspinać się po drzewach i skakać na skakance. Ale kto powiedział, że nie mogę dziś? Fakt, że jestem ciężka, mam ogromne dupsko i lenia jak stąd do Pekinu, ale to nie jest przeszkoda nie do pokonania.

Może to właśnie tak nęci wszystkich wypełnionych nostalgią za dzieciństwem dorosłymi - kiedy byłeś dzieckiem, jakby bardziej ci się chciało. Tęsknisz za tym? To się ogarnij i zachciej. Proste i genialne.

Reasumując: z okazji po-Dnia Dziecka życzę tym wszystkim dorosłym, którym się ckni za dzieciństwem, żeby się przeanalizowali i ogarnęli.

Kid up!

A jeszcze ciągnąc w poważnym tonie - ja od zawsze chciałam być dorosła. Swoją nastoletniość wspominam b. przyjemnie, ale nie chcę chyba wrócić ani do tego okresu, ani do dzieciństwa, ani do czasów studenckich. Po prostu wolę być dorosła i czasem pozwalać sobie na dziecinne odpały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz