wtorek, 7 czerwca 2011

Kołysanka

Aaaa...


Podziękuję za kotki dwa, bo jeden to już spore utrapienie. Nasza kanapa wie, co mówię.

Padam dziś na pysk. Nie wiem, od czego konkretnie, bo poza średnio intensywnym (choć jak zwykle frustrującym) dniem w pracy, zmywaniem naczyń, przeleceniem FB i małym treningiem francuskiego (drugi tom Bridget Jones, strasznie męczące, dużo slangu) nie zrobiłam nic takiego. Muszę chyba spróbować polecanego w ostatnim numerze Psychologies tzw. time audit, żeby w końcu mieć rozeznanie, na co tracę tak ciągle cenne godziny. Nie wchodziłam na DA od ponad tygodnia (odwyk), na JM (wbrew temu, co niektórzy sądzą) spędzam nie więcej niż pół godziny dziennie (nie licząc blogowania), FB sprawdzam pobieżnie, w domu prasowanie i brudne gary potrafią zalegać przez wiele dni, a ja ciągle nie mam na nic czasu. WTF?

Niemniej, nicnierobienie dało mi w kość i oczy mi się kleją, więc za chwilę udam się w bety. Żeby nie było wam smutno, że mało dziś Fucktu w Fuckcie, naści wiązankę melodii kołysankowych:







Generalnie utworek oryginalnie mało pościelowy, ale bywa grany i tak:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz