sobota, 31 grudnia 2016

Zuy, wstrętny 2016

Eeeetam.

Zbliża się koniec 2016, a zatem czas na podsumowania, które są wszakże psim obowiązkiem każdego bloggera.

Nie mam zamiaru robić listy artystów, którzy opuścili nas w formie cielesnej w tym roku. Owszem, zniknięcie paru sprawiło mi ogromną przykrość, ale wiecie, śmierć jest częścią życia i inne coehlizmy. Wiadomo, że w przypadku ludzi sławnych to boli szczególnie, bo przywykliśmy myśleć, że to nie są zwykli ludzie i nie mogą sobie ot, tak zwyczajnie umrzeć (ani nawet z efektami specjalnymi). Ale przecież pozostawili nam swój dorobek artystyczny i w pewnym sensie zawsze z nami będą.

Woody Allen powiedział, że nie chciałby osiągać nieśmiertelności poprzez swoją twórczość, a raczej przez nieumieranie, no ale bądźmy realistami :)

Tak więc, 2016 był nieprzyjemny dla wielu ludzi, ale ja z pewną dozą nieśmiałości muszę przyznać, że o ile nadal nie mogę słuchać Cohena bez rozklejania się, to jednak ogólnie był to dobry rok w sferze życia osobistego.

 

Kupiłam sobie gitarę basową i zaczęłam grać

 

Zawsze chciałam grać na basie i teraz, 15 lat po opuszczeniu zespołu i pożegnaniu się z graniem pro, nagle to robię. Bas jest piękny i jest esencją rocka.

 

Przeszłam na dietę

 

Latem wreszcie posłuchałam rady Doktora Wiesława i wydałam miliony monet na testy na nietolerancje pokarmowe. Okazało się, że nie mogę jeść wielu rzeczy (w tym malin - WTF, wszechświecie?), co jest oczywiście co nieco chusteczkowe. Tęsknię za pizzą, stuffem w panierce i frytkami (te z batatów to jednak nie to samo), ale po pięciu miesiącach diety, kiedy ni stąd, ni zowąd schudłam 5 kg i nie pamiętam, kiedy ostatni raz brałam coś na zgagę, powiem tyle: gdybym miała jeść co chcę i czuć się tak, jak wtedy lub być na na diecie i czuć się dobrze - wybieram to drugie.

Niespodziewany bonus: znowu wkręciłam się w gotowanie i nawet zaczęłam trochę to lubić.

czerwone curry z kurczakiem
zupa z fasoli mung i jarmużu

stir-fry z kurczakiem, pędami bambusa, marchewką i ogórkiem afrykańskim
Chyba mam lekkiego pierdolca na punkcie kuchni tajskiej. Chyba.


Wzięłam udział w imprezie sportowej

 

Jak wspominałam w jednej z notek, tego lata wzięłam udział w rajdzie rowerowym. Przejechałam 48 km bez praktycznie żadnego treningu, i nawet nie miałam zakwasów. Satysfakcja lvl over nyan thousand.


Nie zmieniałam pracy (ani nie czułam takiej potrzeby)

 

Po paroletniej tułaczce, epizodzie łagodnej depresji i wielu epizodach głębokiego rozczarowania, niespodziewanie znalazłam swoje miejsce i nagle nie chcę się nigdzie ruszać. To wspaniałe uczucie, kiedy można mówić rekruterom, żeby spadali na szczaw i nie musieć się nikomu przedstawiać, uczyć się wciąż od nowa, gdzie jest (fizycznie i wirtualnie) drukarka i jak działa ekspres do kawy. Móc nie przejmować się tymi wszystkimi pierdołami i po prostu pracować (nieźle się przy tym rozwijając zawodowo).


Jeszcze nie wybrałam lokum, ale już wiem, na co wydam fundusz remontowy.

Zaczęłam myśleć o własnych czterech ścianach i uregulowałam zaległe sprawy finansowe 

 

Opłaciłam podatki, nauczyłam się korzystać z ubezpieczenia prywatnego, zlikwidowałam starą polisę, która tylko niepotrzebnie wysysała ze mnie pieniądz i oszczędziłam trochę grosza, dzięki czemu mogę teraz zacząć myśleć o własnym kącie. Ceny nieruchomości w Dublinie są zbójeckie, ale nie mam już siły na użeranie się o to, czy mam prawo mieć koty. Z pewnością dodatkową motywacją jest fakt, że landlord postanowił podnieść mi czynsz o prawie 70% ("a mógł zabić", bo ceny w mojej okolicy przez ostatnie 6 lat podskoczyły o 100%).
Także tego, aktualnie moją ulubioną stroną jest daft.ie i ogłoszenia kupna domów/mieszkań w południowej części Baile Ath Cliath. Look at me adulting all over the place.

 

Rumianek wprowadził się pod mój dach

 

Wreszcie koniec kursowania między Dublinem a Lisburn, ciągłego wiszenia na hangoutach, ćpania piguł na chorobę lokomocyjną i seksu tylko w weekendy. Oczywiście wszystko ma swoją cenę: nagle nie mogę się nie odzywać cały wieczór i muszę obniżyć temperaturę w sypialni (Rumianek jako Człowiek Północy jest dużo bardziej odporny na zimno), ale bilans wychodzi na wieelki plus.

Koty mają teraz dwie pary nóg do grzania. Moje pracowite słoneczka :)

 

Byłam na kilku świetnych koncertach

  • Bloodbound, Alestorm i Sabaton


  • VADER!!!!!!11!!!!1JEDEN (i Overkill, którego nawet nie wysłuchałam w całości, bo byłam tam tylko dla Vadera, a poza tym fani Overkill w Belfaście to zapijaczeni troglodyci, którzy niemalże zepsuli mi wieczór)

  • Moonsorrow i Korpiklaani


  • Illusion (+ support Psychopigs)


  • Pandora's Box (cover band z Lisburn, wykonujący kawałki z repertuaru Pink Floyd, King Crimson i Focus; fajne chłopaki)
  • Grand Magus, Testament i Amon Amarth


  • Steve Harris/British Lion


Moje włosy zrobiły się DŁUGIE

 

Co to za koncert metalowy, kiedy się nie ma sprzętu do machania łbem?



Zobaczyłam Custom House i Dublin City Hall od środka

 

Z okazji setnej rocznicy Powstania Wielkanocnego Dublin został wystrojony jak szczur na otwarcie kanału, były jakieś defilady i udostępniono różne historyczne budynki do zwiedzania. Custom House otworzył się zaledwie w części jednego z trzech skrzydeł (bo pozostałe to jakieś ministerstwa i inne rządowe przybytki), ale i tak przeżycie było niesamowite. City Hall podobno bywa otwarty na śluby, ale ja na takowe nie chadzam, więc dopiero teraz się udało. Ładnie tam.



Pogoda była pyszna przez całe lato i lwią część wiosny i jesieni

 

Udało mi się parę razy ponarzekać na upał! W Irlandii! I co, wolnorynkowe fiutki, nadal uważacie, że globalne ocieplenie to bajka o żelaznym wilku?

Nawet graficiarze nie posiadali się z zachwytu :)

Nauczyłam się robić sushi

 

Najpierw w Szczecinie w restauracji Sake, a potem w Dublinie w Cooks Academy (w towarzystwie współpraców). Nadal trudno mi robić te z ryżem na zewnątrz, ale w sumie nie szkodzi, bo i tak wolę klasyczne maki i nigiri. Ogólnie okazało się to dużo łatwiejsze niż myślałam i otworzyło mi drogę do próbowania innych 'zawijanych' specjałów np. skręcania sajgonek.





Zgaduj-zgadula, które robiłam ja, a które Rumianek? :D

 

Doskonaliłam się w sztuce robienia selfików 

 

Drżyjcie, faszyn blogerki!






Przeczytałam 27 książek

 

Mimo, że w tym roku czytałam znacznie więcej niż w ubiegłych latach, nie udało mi się dopełnić tegorocznego 2016 Reading Challenge (30 książek). Chociaż początkowo szło mi dość dobrze, to potem porobiły się w życiu takie komplikacje, że po prostu nie miałam dość zdrowia psychicznego na skupienie się na czytaniu (kolorowanie, oglądanie seriali i rękodzielenie też leżały odłogiem). No ale nic to, może w 2017 się uda.
Najciekawsze książki z mojej (wirtualnej) półki przeczytane w tym roku:
  • Charles Duhigg - "Siła nawyku"
  • Orson Scott Card - seria "Gra Endera"
  • Marta Abramowicz - "Zakonnice odchodzą po cichu"
  • Matthew Lewis - "Mnich"
  • Dmitri Głuchowski - "Futu.re"

 

Mamusia 2.0

 

Mamusia, jak to sama raczyła określić, "została upgrade'owana do wersji 2.0": sprawiła sobie smartfona, podłączyła do Skycash, nauczyła się używać instagram i dostała suba na Netflix. W związku z czym nie dość, że odkryła Doktora Who, to jeszcze zrobiła mi fotę stulecia :)

A photo posted by Danuta (@ojdadana5) on

 

Zdobyłam trochę sławy na insta 

 




To by było na tyle jeśli chodzi o 2016. Nie był ani najgorszy, ani idealny, ale to było 366 dni życia we względnym dobrobycie i nie najgorszym zdrowiu, w dostatnim kraju, zawsze z dachem nad głową,  pełną lodówką i portfelem. 366 dni potencjału na zrobienie czegoś ze swoim życiem, który to wykorzystałam w całkiem wysokim procencie.

Wychylam (na razie kawą) toast za kolejne 365 dni!

On a road lit only by fire
Going where I want
Instead of where I should
I peer out at the passing shadows

Carried through the night into the city
Where a young man has
A chance of making good
A chance to break from the past

The caravan thunders onward
Stars winking through the canvas hood
The caravan thunders onward
On my way at last, on my way at last

I can't stop thinking big

2 komentarze :

  1. Obrazek z nielubieniem pracy i grupą wsparcia przy barze skradł moje serce xD
    Poza tym jak zwykle super wpis, fajnie się Ciebie czyta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki. Cytat z mema to bodajże George Carlin :)

    OdpowiedzUsuń